piątek, 8 kwietnia 2016


Andrzej Wójtowicz (tekst)
Wydział Grafiki

Piotr Starościc, Maciej Malczewski (praca)
Wydział Malarstwa
Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki
Martwa natura z dzbankiem
olej na płótnie

40 x 40cm w ramie 50 x 50cm
rama drewniana


Autorzy zainspirowani twórczością Zbigniewa Herberta zadają sobie pytanie – czy sztuka jest rodzajem metafizycznej przemiany? Przy użyciu środków malarskich powstają przedmioty prawdziwsze od prawdziwych, z materii drewna powstaje dzieło o niezwykłej precyzji 
i harmonii. Sztuka zaprasza do kontemplacji rzeczy wzgardzonych, jednostkowych, odbiera im banalną przypadkowość, i oto zwykły dzbanek znaczy więcej niż znaczy, jakby był sumą wszystkich dzbanków – esencją gatunku.
Rama która zazwyczaj uchodzi za estetyzujący dodatek, staje się dopełnieniem dzieła 
w jego wymiarze znaczeniowym i formalnym. Zatem nie jest to jedynie oprawiony obraz
ale oddziaływujące na siebie przedmioty. Zderzenie realnego przedmiotu z iluzją malarską jest pretekstem nad zastanowieniem się – czy dana nam rzeczywistość obarczona jarzmem niepewności, posiada coś szlachetnie stałego, prawdziwego, godnego zaufania.
Dzieło pt. Martwa natura z dzbankiem utrzymuje dialog z siedemnastowiecznym malarstwem holenderskim, jednak gust przeszłości nie musi oznaczać ucieczki od teraźniejszości. Historia sztuki daje nam możliwość konfrontowania swojego doświadczenia 
z doświadczeniem innych, zdobycie czegoś co Zbigniew Herbert nazywał – uniwersalnym współczuciem i odpowiedzialnością za stan sumień.
Marzeniem artysty jest, aby jego twór stał się przedmiotem konkretnym, by tworzony
w podlegającej ciągłym zmianom materii sztuki uzyskał byt trwały. Strefą działalności twórcy, jeżeli ma on poważny stosunek do swojej pracy, nie jest współczesność, przez którą rozumiemy aktualny stan społeczno – polityczny i naukowy – ale rzeczywistość, uparty dialog człowieka z otaczającą go rzeczywistością, z tym stołem, z tym dzbankiem, z tą porą dnia, kultywowanie zanikającej umiejętności kontemplacji.

Piotr Starościc, Maciej Malczewski, Martwa natura z dzbankiem
olej na płótnie, 40 x 40cm w ramie 50 x 50cm,  rama drewniana


czwartek, 7 kwietnia 2016


Przemysław Wideł (tekst)
Wydział Malarstwa

Karina Janik (praca)
Wydział Malarstwa
Teatr form i układów edukacyjnych

książka artystyczna  13 x 27cm x 19,5cm


Trzynaście nie jest najszczęśliwszą liczbą ale nie zawsze musi przynosić pecha, może też zwiastować ciekawą przygodę... Właśnie tyle obiektów składa się na projekt Teatru form
i układów edukacyjnych
. Projekt, który trudno jednoznacznie sklasyfikować.
Przy zastosowaniu bardzo ograniczonych materiałów - kartonu i folii (zarówno transparentnej w trzech kolorach, jak i lustrzanej) autorka buduje przedmiot, który wymyka się poza definicje. Oscyluje on swoją formułą pomiędzy książką artystyczną, cyklem przestrzennych kompozycji a pomocą dydaktyczną. Sama artystka nazywa go Teatrem....
Doświadczenie teatralnego stawania się, rzeczywiście towarzyszy odbiorcy, który ma możliwość stanąć wobec, a nawet wejść w interakcje z tym układem, który zjawia się
w postaci figur geometrycznych. To one są aktorami na scenie otwierającej sie przed nami księgi zjawisk. Mniej nierzadko znaczy więcej i podobnie sprawa ma się w tym przypadku. Chociaż artystka celowo ogranicza materiały do minimum nie powoduje to, że praca staje się uboga. Wręcz przeciwnie dzięki sterylności tych układów, tu za dokładność 
i pieczołowitość należy się ukłon w stronę twórcy, do głosu dochodzi wszystko co dzieję się wobec tych kolejnych geometrycznych planów. Każdy cień, odbicie, załamanie i zagięcie jest tu, nawet nie tyle zaplanowane co uświadomione. Te obiekty nie są projektowane w celu konkretnego działania. Mają one w sobie jakiś rodzaj "pogodzenia", rodem z filozofii Zen, który objawia się poprzez ich samo istnienie wobec każdej przestrzeni. Nie są to makiety teatralne, w których wszystko jest precyzyjnie wyliczone w celu uzyskania takiego a nie innego efektu.
Miejsce efektu zastępuje przeżycie. Przeżycie, którego jakość i intensywność zależeć będzie tylko i wyłącznie od osoby, która stanie wobec tych przedmiotów, a nawet wewnątrz, gdyż materiały lustrzane pozwalają momentami dostrzec i własne oblicze, na scenie rozgrywek planów, przestrzeni, kierunków i płaszczyzn. Teatr to nie tylko przedstawienia. To też próby 
i kulisy. Artystka niczego przed nami nie ukrywa. Mało Ci obejrzeć gotowy spektakl? Zapraszam. Stwórz swój. Zdawałoby się, to właśnie chciała powiedzieć, wkładając w nasze ręce ostatnie trzy obiekty cyklu. Są to gotowe elementy z których każdy może stworzyć swoje przedstawienie. W przestrzenie, które są scenograficznym szkicem, możemy zadziałać za pomocą kolorowych foli w konkretnych kształtach. Zabieg ten jest o tyle trafiony,
że przełamuje on pierwszy lęk, który zawsze obecny jest w sytuacji aktu twórczego.
Lęk przed pustą kartką, białym gruntem płótna, sterylną przestrzenią nie ma możliwości tutaj zaistnieć. Jest szkic, kontur, zarys. 
Świetnie wykorzystany pomysł rodem z kolorowanek, ale na dużo wyższym poziomie świadomości. Zaczynając przygodę, z tymi obiektami, powoli zagłębiamy się w coraz ciekawszy świat nakładających się na siebie i przeplatających
w cudownym tańcu zjawisk i atrakcji wizualnych, które stopniowo doprowadzają do momentu gdy sami możemy stać się autorami własnego przedstawienia. "Myślę że wszystkie przedmioty, które nas otaczają możemy sprowadzić do jakiejś figury geometrycznej,
a wyobraźnia jest nieograniczona, i sama napisze scenariusze do spektakli" tak puentuje swoje dzieło autorka.

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm

Karina Janik, Teatr form i układów edukacyjnych
książka artystyczna 13 x 27cm x 19,5cm


środa, 6 kwietnia 2016


dr Natalia Wegner (tekst)
Wydział Malarstwa

Roksana Marciniak (praca)
Wydział Architektury Wnętrz i Scenografii
Krzykoszepty
kartki z pleksi 10 x 10cm umieszczone w czarnych, podłużnych klockach ponacinanych wzdłuż


Malarskie, rozwibrowane kompozycje układane z kwadratów równej wielkości, wyciętych
z cienkiej pleksi. Kwadraty łączone w pionowe pasy wiszą obok siebie tworząc mobilny parawan. Pod wpływem ruchów powietrza pasy obracają się ukazując zamalowaną- matową oraz połyskliwą stronę. Pstre jak ryby w migotliwej głębi. Awers i rewers czytany jednocześnie.
Transparentne przesłony stanowią jedną z propozycji cyklu zatytułowanego Krzykoszepty.
To układy tworzone na bazie kwadratowych modułów dowolnie zestawianych 
i eksponowanych. Ich autorka Roksana Marciniak jest studentką ostatniego roku architektury wnętrz poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego. Ceni precyzję i doskonałość, interesuje się problematyką emocji i dwoistością natury.

Warstwy farby wyszukanymi sposobami nakłada na nieprzyjazną powierzchnię plastiku. Pryskaniem, ściekaniem, przecieraniem wyraża walkę żywiołów i kłębowisko emocji. 
Wzrok przebija się przez zasieki plam i rastrów, dociera na drugi brzeg i biegnie 
dalej lub zaledwie muska mleczną powierzchnię (zimowego stawu?, zaparowanej szyby?). Rygorystyczne kadrowanie kontrastuje ze swobodą malarskiej wypowiedzi, dowolną chronologią i aranżacją czarno- białych opowieści.
Tak się również dzieje w przypadku ksiąg- modlitewników. Ich grzbietami są czarne, podłużne klocki ponacinane wzdłuż. W szparach umieszcza się plastikowe kartki pokryte deseniami intencji. Rozwarte księgi o ostrych krawędziach wyglądają jak kaktusy. 
Nie szeleszczą. Światło przenika ażur stronic powtarzając ich treść na powierzchni stołu.

Ostatnia część cyklu to ciemne kadry przypominające rentgenowskie klisze, zdjęcia jaskiniowych podniebień czy mgławic planktonu. 
Bezbarwne obrazy życia ewoluującego w mroku. Odsłonięte, raptem zastygają. 
Autorka rezygnuje tu z przezroczystych podkładów na rzecz czarnych papierów pokrytych błyszczącą farbą drukarską. Obrazy na nich powstałe mają wyjątkową głębię. 
Ułożone w regularnych odstępach na ciemnym tle stają się tajemniczymi epitafiami. 
Istnieje pomysł zaprezentowania ich w przestrzeni, w przejrzystych kopertach, ponacinanych tak, by można było pod kątem dokładać elementy i swobodnie je wymieniać 
(widz może uczestniczyć w tym procesie).
Roksana, osoba energiczna i pogodna, pokazuje nam uniwersum pełne mrocznych szeptów, konwulsji, białych krzyków. Świat, który pod wpływem promienia zastyga, ulega zwielokrotnieniu lub nabiera koronkowej lekkości. Patrząc na i poprzez niego widzę intensywniej niż zwykle.

Roksana Marciniak, Krzykoszepty, kartki z pleksi 10 x 10cm 

Roksana Marciniak, Krzykoszepty, kartki z pleksi 10 x 10cm 

Roksana Marciniak, Krzykoszepty, kartki z pleksi 10 x 10cm 

Roksana Marciniak, Krzykoszepty, kartki z pleksi 10 x 10cm 


wtorek, 5 kwietnia 2016


Sebastian Tucholski (tekst)
Wydział Malarstwa


Weronika Michalska (praca)
Wydział Malarstwa
Rytmoformy
tkanina artystyczna, 120 x 90cm



Rytmoformy to kompozycja złożona z dwunastu modułów o formacie zbliżonym do kwadratu. Każdy element powstał niezależnie, na bazie obserwacji zawartych w rysunkach ze szkicownika – są one próbą odtworzenia ulotności szkiców, które powstają pod wpływem chwili.
Weronika Michalska do swojej pracy wykorzystuje gotowe, produkowane masowo materiały z prostymi nadrukami i tworzy z nich odważne, 
ale wrażliwe kompozycje. Pozbywa się mechaniczności i powtarzalności tych wzorów, bawi się nimi, tworząc niezwykle dynamiczne układy pełne ekspresji i swobodnej rytmiczności.

Poszczególne moduły różnią się od pozostałych i każdy z nich zdaje się poruszać inny problem malarski. Jedne są bardzo proste, wręcz ascetyczne, inne z kolei budzą niepokój w swoim natłoku form. Mimo, że nie widać tego na pierwszy rzut oka, dzieli je nawet format, który nie tylko przestaje być kwadratem, ale wręcz wykracza poza wszelki definiowalny kształt, jakby były częścią większej całości, z której zostały brutalnie wyrwane.

Pojedyncze formy mogą nasuwać pewne skojarzenia, jednak pozbawione są narracji, dzięki temu jednak możemy skupić się na relacji czerni do bieli. Układ prac jest nieprzypadkowy, każda kompozycja wpływa na odbiór sąsiedniej, tak że czytamy je wszystkie jako jedną całość, która przywodzi nam na myśl twórczość opartowską.

Rytmoformy to nie tylko płaski obraz, to również faktura i ruch. Praca znajduje się w niewielkiej odległości od ściany, co nadaje jej wrażenie zwiewności i lekkości – przywołuje naturalne właściwości tkaniny. Elementy ażurowe wprowadzają dodatkowo do całej kompozycji – cień, który tworzy gradient. W samych kompozycjach autorka nie wykorzystuje światłocienia, powstaje on naturalnie poprzez zewnętrzne oświetlenie. 
W zależności od tego, z jakiego kąta patrzymy na dzieło zmienia się jej wygląd, nasz ruch z kolei powoduje poruszanie się całej kompozycji, co jeszcze bardziej potęguje ten efekt.
Praca Weroniki Michalskiej w sposób opartowski intryguje oczy widza, który obok tej pracy nie może przejść obojętnie. Wszelkie próby skupienia się na jednym elemencie kończą się fiaskiem, gdyż uwagę od niego odwracają wszystkie pozostałe. Moduły konkurują ze sobą, w efekcie czego pracę należy postrzegać jako całość i w takiej postaci jest interesującym obiektem przedstawiającym graficzność w bardzo malarskim ujęciu.

Weronika Michalska, Rytmoformy, tkanina artystyczna, 120 x 90cm

poniedziałek, 4 kwietnia 2016


Natalia Tkaczyk (tekst)
Wydział Rzeźby i Intermediów

Jakub Ostoja-Lniski (praca)
Wydział Rzeźby i Intermediów
Krysia
technika mieszana

60 x 50 x 50cm


Jakub Ostoja – Lniski, student czwartego roku Kierunku Rzeźby, przedstawia swoją nietypową interpretację studium portretu. Przyjemnie brzmiący tytuł pracy może być zaskakujący dla odbiorcy, gdy ten zmierzy się z formą, którą wypracował autor. Naturalnej wielkości gipsowe popiersie zatopione jest w ciężkiej szarej podstawie o geometrycznym kształcie. Sama praca została doskonale opracowana, nie ma w niej miejsca na skazę. 
Jej biała, gładka, olśniewająca powierzchnia nie przypomina gipsu, nasuwając raczej skojarzenia z delikatnością i zimnem porcelany. Studium jest dopracowane anatomicznie, nie wpada w schematyczny obraz kukiełki czy manekina. Zupełny brak ruchu i dynamiki postaci, dodatkowo spotęgowany jest poprzez osadzenie w kwadratowej, przypominającej beton formie. Estetyka rzeźby Jakuba jest atrakcyjna i pociągająca dla odbiorcy, ale też 
w pewien sposób przerażająca. Charakter obiektu zdają się podkreślać puste, wydrążone oczy rzeźby, które odbierają jej twarzy wszelkie ślady życia. W swojej doskonałości popiersie, choć wzorowane na żywym modelu, staje się zupełnie odhumanizowane, obce. Jakub w przemyślany sposób oddziałuje na odbiorcę ukazując podobiznę człowieka 
w kompletnie martwy i przerażająco piękny sposób.

Jakub Ostoja-Lniski, Krysia, technika mieszana, 60 x 50 x 50cm

niedziela, 3 kwietnia 2016


Weronika Szymańska (tekst)
Międzywydziałowy Instytut Nauk o Sztuce
Animacja Kultury


Laura Adel (praca)
Wydział Grafiki
OFF
wideo

muzyka Michał Radkiewicz



Off - niekomercyjna działalność artystyczna, źródło: Słownik Języka Polskiego.
Powyższa definicja wprowadza w zagadnienie offu, lecz nie wyjaśnia wątpliwości wiążących się ze współczesną działalnością artystyczną. Czy większość wystawianych obecnie wytworów sztuki ma jedynie zapewnić zysk autorom, a jeżeli przynosi dochód, czy wtedy - jako komercyjna – sztuka owa nie może aspirować do rangi arcydzieła? 
Niszowość jak i undergroundowa maniera stały się popularne oraz pożądane, przez co, 
jak się wydaje, tracą na oryginalnym wyrazie. Owe niepokoje zostały idealnie zobrazowane w dwuminutowym wideo Laury Adel odnosząc się do tego zagadnienia tak w formie, 
jak i w treści.
Nieskazitelna biel ekranu jest wrażliwa na bodźce i przygotowana do działań malarskich, które, w agresywnym montażu, tworzą pozornie beznarracyjny ciąg wydarzeń. Jednakże wrażenie chaosu działa na poziomie emocjonalnym: stopniowanie frustracji i zagubienia jednocześnie wyżera i rozpuszcza percepcję widza. Powierzchnię kadru wypełniają plamy tuszu, które nakładają się, nawarstwiają, zapętlają, również momentami wycofują, aż do osiągnięcia neutralnej bieli. Uzupełnia je, skomponowana na potrzeby wideo, muzyka, będąca swoistym negatywem dźwięku. Dysonans melodyczny wraz z wibrującym charakterem obrazu dopełniają się.
Rozedrgane kadry wideo konsekwentnie wizualizują zagadnienie wyobcowania. 
Autorka, lepiej niż ktokolwiek inny, zobrazowała również dylemat płaszczyzny kadru i jego rozkładu.
Dekonstrukcje rzeczywistości oddaje przeżarty filtrem kwasu obraz filmu. Odbiorca zagłębia się w dysocjację kształtów, które płynnie rozpraszają się na ekranie, lecz wydrapany tytułowy OFF/off wzmaga i poczucie dyskomfortu u widza. Prezentowany film ma charakter ambiwalentny. Ukazuje symetrię roztworu wody z tuszem po chwili dekomponując ją przygniatającym offem okolonym licznymi krakelurami w neurotycznym montażu. Migotliwość, mimo swej agresji, nadaje narracji rytm i oddech. Zwraca na siebie uwagę, pobudza, lecz nie przytłacza jak dłuższe ujęcia owego symetrycznego roztworu. Prowizoryczna nienarracyjność ujęta została w kompozycję klamrową dzięki rozjaśnieniu ekranu. Biel wprowadza widza w tej impresji, równocześnie, niczym powidok owej audiowizualnej interpretacji zagadnienia off, wypełnia kadr w końcowych sekundach.
Intrygująca jest całość jak i poszczególne elementy wideo, które odseparowane
i autonomiczne również nabierają wyrazu i siły przekazu. Obojętnie, czy wydzielone
z kontekstu zostaną zdjęcia, ujęcia, słowa czy muzyka są one wyraziste, a zestawione razem tworzą wideo silnie osadzone w kulturze alternatywnej. Film pozostawia widza zafrapowanego zmuszając go do redefinicji samego pojęcia offu.

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz

Laura Adel, OFF, wideo, muzyka Michał Radkiewicz



sobota, 2 kwietnia 2016


Sylwia Solak (tekst)
Wydział Malarstwa

Angelika Głowacka (praca)
Wydział Malarstwa

on i ona, praca z cyklu portrety niepamięci II
kolaż, papier, szkło, sklejka, akryl
dwa obiekty: 12,5 x 12,5 x 10cm


No i tak świetnie całował! Na promenadzie… Moment, moment, to chyba jednak w parku było. Na kawie? Nie skądże, wino piliśmy. Jakie? To akurat proste, zazwyczaj domowe.
I kurtkę miał z takiej pięknej rudej skóry. Pamiętam pewnie dlatego, że akurat szukałam kozaków w takim odcieniu. Rozmawialiśmy wiele razy, zazwyczaj kilka godzin, wciągały 
nas dyskusje. Zaraz, zaraz tylko jak on miał na imię?
“On” i “ona” kuszą formą. Gładka tafla naszych wspomnień czasem odbije światło. 
Błysk flesza. Jedną myśl powiększy, drugą pominie. Prace Bronki uświadamiają mi, 
jak niewiele pamiętam o osobach, które kiedyś były całym moim światem. 
Regularność, estetyczność formy i zamknięcie w sześcianie podkreślają spokój pracy. 
Ciszę wspomnień. Kiedy oddalamy się od obiektów, obrazy ulegają zamgleniu i wpadają 
w abstrakcje. Pozostają kształty, linie, przebłysk uśmiechu babci. Z boku szkło przywodzi na myśl soczewkę. Mikroskop, lornetka, oko. (Nie)przypadkowo wykrojone fragmenty zdjęć. Powiększenie. Przy szkle odległość nie ma znaczenia, myśli biegną światłowodami bez znaczącego osłabienia. Odległość wspomnień od obiektu nie ma znaczenia dla klarowności myśli. Zabawne jest, że prace, które mają charakter bardzo prywatny, w rzeczywistości powstają ze znalezionych na targach staroci zdjęć. Wyrzuconych, zapomnianych, celowo zepchniętych w niepamięć. Obcy ludzie wydają się bardzo bliscy. O proszę, to na pewno jest nos Pawła z podstawówki, który powiedział, że królik zapamiętuje niebezpieczeństwo tylko jednym okiem, to z drugiej strony można go wystraszyć.
Zaraz, o czym to była mowa?

Angelika Głowacka, on i ona, praca z cyklu portrety niepamięci II, 
kolaż, papier, szkło, sklejka, akryl, dwa obiekty: 12,5 x 12,5 x 10cm

Angelika Głowacka, on i ona, praca z cyklu portrety niepamięci II, 
kolaż, papier, szkło, sklejka, akryl, dwa obiekty: 12,5 x 12,5 x 10cm

Angelika Głowacka, on i ona, praca z cyklu portrety niepamięci II, 
kolaż, papier, szkło, sklejka, akryl, dwa obiekty: 12,5 x 12,5 x 10cm


piątek, 1 kwietnia 2016


Alicja Sawoniuk (tekst)
Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki
ASP Kraków

Magdalena Sadłowska (praca)
Wydział Malarstwa
Stocznia I, Stocznia II, Stocznia III
olej na płótnie

120x120 cm, 120x120 cm, 110x70 cm


To nie jest malarstwo umysłu.

Prezentowany cykl prac Magdaleny stawia odbiorcę przed sytuacją co najmniej niejasną, wewnętrznie niedookreśloną. Poziom abstrakcyjności obrazów (a może tylko ich wyobrażeń?) jest na tyle silnie pobudzający, 
aby samemu oddać się działaniu kreacji. Czy to już widz jest autorem czy to może refleks przekazu prac Magdaleny?
Błękit. Barwa przestrzeni i bezkresu, nieba i oceanu. Jego głęboki ton pochłania, dynamizuje, pozwala się w nim zatopić. Natęża wewnętrzne głosy i tęsknoty, wzbudza potrzebę tworzenia. Świetliste partie stanowią kontrę do wcześniejszych; są ukojeniem, ciszą, czystością. Zezwoleniem na obojętność, możliwością ucieczki. Ogromne połacie koloru wręcz nie pozwalają odejść i pozostać  niewzruszonym.
Pejzaż Stoczni Gdańskiej, jedyny rozpoznawalny element w obrazach, zanika. Podobnie jak widz, zatraca się w nieskończoności koloru. 
Pełni rolę wyłącznie formalną – przypomina
o rzeczywistości. Celem autorki nie było zwyczajne odwzorowanie industrialnej konstrukcji, lecz dostosowanie jej do prowokowanego duchowego poruszenia. To nie forma jest tu głównym bohaterem, 
to pobudzenie emocjonalne u widza jest dla autorki istotą malarstwa; forma jedynie służy treści.
Moje upodobanie prac Magdaleny spowodowane jest umiejętnością subtelnego zobrazowania wielorakich stanów istnienia człowieka. Niebanalność i wieloznaczność ukazanych stanów pozwala każdej 
z interpretujących osób na odmienną reakcję. W przypadku malarstwa Magdaleny nie ma mowy o błędzie w interpretacji, poprzez otwartość cyklu autorka kreuje atmosferę jego uniwersalności. Tym samym pozwala 
i nieco przymusza do zajęcia wykreowanego przez nią stanowiska; wymaga od odbiorców zaangażowania podczas kontaktu z płótnami, jakby każdego z nich czyniąc ich twórcą. Jedynie od nas zależy na ile pozwolimy się wciągnąć w tę relację, a przecież nie mamy nic do stracenia.
Malarstwo Magdaleny to zdecydowanie nie jest malarstwo umysłu, 
to nie jest malarstwo trzeźwej, obiektywnej analizy formalnej. 
Żeby nie zabrzmiało to trywialnie, nie jest to też malarstwo duszy. Pochodzi ono z lękliwie przez nas omijanej przedkulturowej, jeszcze nienormatywnej rzeczywistości. Są to dzieła interpretacji. 
W takim razie kto jest tu autorem: my czy Magdalena?

Magdalena Sadłowska, Stocznia I, olej na płótnie, 120x120 cm

Magdalena Sadłowska, Stocznia II, olej na płótnie, 120x120 cm

Magdalena Sadłowska, Stocznia III, olej na płótnie, 110x70 cm

czwartek, 31 marca 2016


Aleksander Radziszewski (tekst)
Wydział Architektury i Wzornictwa

Małgorzata Kaczmarek (praca)
Wydział Edukacji Artystycznej
Oddech
obiekt, wideo, fotografia


Oddech Małgorzaty Kaczmarek to praca nieszablonowa, wymykająca się współczesnym standardom oceny działań artystycznych i sztuki jako takiej, jest fuzją nie tyle elementów
i rozwiązań ściśle z nią związanych, do których towarzystwa już się przyzwyczailiśmy, 
ale dziedzin odległych, na pozór trudnych do okiełzania w ogólnym rozumieniu działań artystycznych właśnie. W tym przypadku udało się połączyć je w jedną całość, 
nadając im wymiar dzieła sztuki i pozwalając pod takim kątem je oceniać i w takim charakterze wchodzić z nim w dialog.

Praca jest efektem rozważań i fascynacji artystki nad tym, co niewidoczne, nad pasożytami, bakteriami, pleśnią i przede wszystkim nad elementami składowymi oddechu, czyli intymnej części nas samych, zebranego - co jest szalenie istotne – w przestrzeni galerii sztuki na laboratoryjnych szalkach Petriego i w takiej formie też przedstawionych. Konsekwencją jej działań, ale też i samoistnych procesów, jest praca, którą trudno sklasyfikować, bowiem może ona bez zgrzytu z początkowym założeniem funkcjonować wielowymiarowo, praca, która utrwalona może zostać w konkretnym momencie, bowiem procesy, które ją tworzą trwają nieprzerwanie.

Oddech jest połączeniem mnogości kontrastów, wizualizacją tego, co niewidoczne, składa się z pleśni, bakterii, elementów negatywnych, niepożądanych, ale przy tym pięknych 
i intrygujących, między którymi dochodzi do silnej interakcji – niszczenia się wzajemnie, 
ale i współgrania. Jest syntezą obumierania i powstawania życia, intymną, skrajnie niepowtarzalną częścią nas samych, która miesza się z innymi indywidualnymi oddechami, tworząc spójną całość, tak jak wszystkie te na pozór niemożliwe do połączenia kontrasty spłodziły jednolitą w odbiorze wizualizację tego, czego nie możemy zobaczyć, umożliwiając tym samym jej obserwację, wejście w dialog, a wreszcie i interpretację. 

A możliwości interpretacji tej pracy są równie szerokie, co elementy na nią się składające, od percepcji samych walorów estetycznych, ukrytych w pełnych dynamizmu i koloru formach naturalnych, po dostrzeganie w niej aspektu społecznego. To, co najsilniej, w moim odczuciu rzecz jasna, pobudza wyobraźnię i stanowi tym samym o wyjątkowości tej pracy, 
to miejsce jej powstania, które tak silnie odznacza swoje piętno i którego dusza w tym projekcie została ukryta. Oddech narodził się w galerii sztuki, a pasożyty, z których się składa, to kumulacja oddechów artystów, znawców sztuki, konsumentów sztuki - pasożytów sztuki.

Małgorzata Kaczmarek, Oddech, obiekt, wideo, fotografia

Małgorzata Kaczmarek, Oddech, obiekt, wideo, fotografia

Małgorzata Kaczmarek, Oddech, obiekt, wideo, fotografia

Małgorzata Kaczmarek, Oddech, obiekt, wideo, fotografia


środa, 30 marca 2016


Paulina Piórkowska (tekst)
Wydział Edukacji Artystycznej

Adrian Szwarc (praca)
Wydział Komunikacji Multimedialnej
Dzieło o nad wyraz dużej potencjalności,
czyli co prowadzi nas do tworzenia takich, 
a nie innych skojarzeń.
projekt multimedialny


Praca Adriana Szwarca składa się z renderu, tekstu oraz sytuacji site specific
Ta „trójdzielna zależność pomiędzy elementami składowymi dzieła” oddziałuje jako całość. Realizacja miała miejsce w Domu Handlowym Alfa podczas „Poznańskiego Muzeum Melancholii” Kolektywu 1a.

Przed rozpoczęciem wydarzenia, pocztą pantoflową zaczęto przekazywać sobie informacje 
o nowej galerii w Poznaniu mieszczącej się na parterze Alfy. Opuszczony lokal kojarzył się 
z miejscem związanym ze sztuką: klasyczny white cube i wystające kable wyglądające na instalację artystyczną. Tym samym Szwarc analizuje mechanizmy, które środowisku sztuki mogą wydawać się oczywiste. Ukazuje to zarówno potencjalność miejsc, jak i zwykłych, nieużytecznych przedmiotów.

Sam autor pisze: „Praca, która składa się w znacznej mierze z tekstu, nie jest możliwa
do streszczenia w sposób sensowny, gdyż rozumienie zakłada pewien język, znajomość pojęć,
w ramach których układa się nam obraz całości. Język ten jest pełen metafor, których 
nie należy oceniać w kategorii prawdy czy fałszu, lecz w kategorii użyteczności”.

Kluczowym elementem projektu Szwarca jest wizualizacja - „proteza rzeczywistości”, która zbliża się do „nowej galerii sztuki”. Realizacja pokazuje problemy związane z pojmowaniem oraz instytucjonalnym funkcjonowaniem sztuki. Galeria została dostrzeżona przez wszystkich tych, którzy odczuwają zarówno brak interesujących poznańskich galerii, jak i brak dyskusji na temat instytucjonalnego kontekstu sztuki.

Adrian Szwarc, Dzieło o nad wyraz dużej potencjalności,
czyli co prowadzi nas do tworzenia takich, a nie innych skojarzeń.
projekt multimedialny


Adrian Szwarc, Dzieło o nad wyraz dużej potencjalności,
czyli co prowadzi nas do tworzenia takich, a nie innych skojarzeń.
projekt multimedialny

Adrian Szwarc, Dzieło o nad wyraz dużej potencjalności,
czyli co prowadzi nas do tworzenia takich, a nie innych skojarzeń.
projekt multimedialny