asyst. Zuzanna Seweryna Dolega (tekst)
Wydział Malarstwa
Adela Rostek (praca)
Wydział Grafiki
Wydział Grafiki
Splasz
happening (cykl)
dokumentacja fotograficzna
Sztuka jak atrament
sympatyczny
Atrament
sympatyczny to beztroskie lata dzieciństwa, zabawy w podchody i pisanie
niewidzialnych listów (sekretów) – mlekiem lub sokiem z cytryny na białej
kartce papieru. Jednak jego geneza zdaje się sięgać V wieku p.n.e., gdy przez
Herodota z Halikarnasu po raz pierwszy opisana została próba steganografii.
Tajne wiadomości przesyłane były wówczas za pomocą na przykład: drewnianych
tabliczek, na których wydrapywano wiadomości, po czym zalewano ją taflą
czystego wosku, połykanej zakonserwowanej kulki
z wiadomością lub poprzez tatuowanie ogolonej głowy – odrastające włosy skutecznie zakrywały sekretny przekaz. W późniejszych czasach stosowany był właśnie atrament sympatyczny, do fabrykowania którego używano składników tak naturalnych,
z wiadomością lub poprzez tatuowanie ogolonej głowy – odrastające włosy skutecznie zakrywały sekretny przekaz. W późniejszych czasach stosowany był właśnie atrament sympatyczny, do fabrykowania którego używano składników tak naturalnych,
jak i chemicznych.
W cyklu
happeningów Adeli Rostek to widzowie tworzą odkrywając zaszyfrowane przez artystkę
obrazy. Robią to z niewinnością i wrażliwością dziecka, a sama nazwa Splasz przynosi kojące orzeźwienie lub
przywodzi na myśl obraz Hockney’a czy action
painting.
W swoich pracach Adela używa techniki, która może kojarzyć się z działaniami
wprowadzającymi w świat sztuki najmłodszych (świeca, papier, farby wodne).
I
tak też jest, choć angażowani są we współdziałanie (bez stawiania oporów)
głównie dorośli, którzy tak oto odnajdują w sobie wewnętrzne dziecko. W czasach
korporacji, selfie, emoji i snapchatów wydaje się to nie do pomyślenia.
Rostek to
charyzmatyczna artystka o ekspresyjnym stylu i niezliczonych wciąż
zmieniających się obliczach – jednak bardzo spójna. W pracach graficznych
stosuje technikę litografii. Poprzez Splasz
poniekąd nawiązuje do sposobu, w jaki nanosi się rysunek kredką litograficzną
lub tuszem na kamień. Procesy te bowiem, to działania wręcz alchemiczne.
W jednym z etapów, abyśmy mogli zobaczyć obraz – musi on zniknąć (pod wpływem
terpentyny). Odwrotnie jest w przypadku Splasz,
w którym z pozoru czysty podkład
(pokryty świecą) ujawnia rysunek dopiero po
zabarwieniu podłoża farbą wodną.
18 sierpnia 2015
artystka przygotowuje na sopockiej plaży ucztę artystyczną.
Na przypadkowych kurortowych gości czeka długi stół zasłany śnieżnobiałym
papierowym obrusem. „Podano do stołu!” – wzywa podtytuł happeningu. Co prawda
Adela nie dyryguje falami, jak z jednego z najsłynniejszych zdjęć Eustachego
Kossakowskiego Koncert Morski
(Panoramiczny happening morski) z 23 sierpnia 1967, które być może nasuwa
się na myśl, jednak dyryguje grupą zaangażowanych widzów-plażowiczów. Chwytają
oni w dłonie naczynia kuchenne wypełnione farbą i rozchlapują kolorowe plamy
wprost na biel blatu. Nikt nie jest skrępowany dłońmi w kolorach tęczy i farbą
skapującą na piasek. Nikt nie płacze nad brudnym obrusem, który właśnie teraz
stał się wielkim, wspólnym dziełem sztuki i odkrył swe tajemne oblicze. Warto
nawiązać do jednej z litografii artystki, na której widzimy plażowiczki
obserwujące kolorowe ornamenty-labirynty rodem z happeningów!
Artystka poprzez
swój cykl zdaje się zadawać pytanie –
gdzie są granice naszego skrępowania? Czy porzuciliśmy swoje „dziecięce ja”?
Czy moglibyśmy włączyć się
w Splasz w
galerii, ascetycznym nowoczesnym wnętrzu, choć lękamy się ubrudzić parkiet we
własnym mieszkaniu, a gościom każemy zdejmować buty? Spróbujmy. Sztuka to
przecież atrament sympatyczny – czas odczytać wiadomość.
Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna
|
Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna
|
Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz