wtorek, 8 marca 2016


asyst. Zuzanna Seweryna Dolega (tekst)
Wydział Malarstwa

Adela Rostek (praca)
Wydział Grafiki
Splasz
happening (cykl)
dokumentacja fotograficzna


Sztuka jak atrament sympatyczny

Atrament sympatyczny to beztroskie lata dzieciństwa, zabawy w podchody i pisanie niewidzialnych listów (sekretów) – mlekiem lub sokiem z cytryny na białej kartce papieru. Jednak jego geneza zdaje się sięgać V wieku p.n.e., gdy przez Herodota z Halikarnasu po raz pierwszy opisana została próba steganografii. Tajne wiadomości przesyłane były wówczas za pomocą na przykład: drewnianych tabliczek, na których wydrapywano wiadomości, po czym zalewano ją taflą czystego wosku, połykanej zakonserwowanej kulki
z wiadomością lub poprzez tatuowanie ogolonej głowy – odrastające włosy skutecznie zakrywały sekretny przekaz. W późniejszych czasach stosowany był właśnie atrament sympatyczny, 
do fabrykowania którego używano składników tak naturalnych, 
jak i chemicznych.

W cyklu happeningów Adeli Rostek to widzowie tworzą odkrywając zaszyfrowane przez artystkę obrazy. Robią to z niewinnością i wrażliwością dziecka, a sama nazwa Splasz przynosi kojące orzeźwienie lub przywodzi na myśl obraz Hockney’a czy action painting
W swoich pracach Adela używa techniki, która może kojarzyć się z działaniami wprowadzającymi w świat sztuki najmłodszych (świeca, papier, farby wodne). 
I tak też jest, choć angażowani są we współdziałanie (bez stawiania oporów) głównie dorośli, którzy tak oto odnajdują w sobie wewnętrzne dziecko. W czasach korporacji, selfie, emoji i snapchatów wydaje się to nie do pomyślenia.  

Rostek to charyzmatyczna artystka o ekspresyjnym stylu i niezliczonych wciąż zmieniających się obliczach – jednak bardzo spójna. W pracach graficznych stosuje technikę litografii. Poprzez Splasz poniekąd nawiązuje do sposobu, w jaki nanosi się rysunek kredką litograficzną lub tuszem na kamień. Procesy te bowiem, to działania wręcz alchemiczne. 
W jednym z etapów, abyśmy mogli zobaczyć obraz – musi on zniknąć (pod wpływem terpentyny). Odwrotnie jest w przypadku Splasz, w którym z pozoru czysty podkład 
(pokryty świecą) ujawnia rysunek dopiero po zabarwieniu podłoża farbą wodną.

18 sierpnia 2015 artystka przygotowuje na sopockiej plaży ucztę artystyczną. 
Na przypadkowych kurortowych gości czeka długi stół zasłany śnieżnobiałym papierowym obrusem. „Podano do stołu!” – wzywa podtytuł happeningu. Co prawda Adela nie dyryguje falami, jak z jednego z najsłynniejszych zdjęć Eustachego Kossakowskiego Koncert Morski (Panoramiczny happening morski) z 23 sierpnia 1967, które być może nasuwa się na myśl, jednak dyryguje grupą zaangażowanych widzów-plażowiczów. Chwytają oni w dłonie naczynia kuchenne wypełnione farbą i rozchlapują kolorowe plamy wprost na biel blatu. Nikt nie jest skrępowany dłońmi w kolorach tęczy i farbą skapującą na piasek. Nikt nie płacze nad brudnym obrusem, który właśnie teraz stał się wielkim, wspólnym dziełem sztuki i odkrył swe tajemne oblicze. Warto nawiązać do jednej z litografii artystki, na której widzimy plażowiczki obserwujące kolorowe ornamenty-labirynty rodem z happeningów!

Artystka poprzez swój cykl zdaje się zadawać  pytanie – gdzie są granice naszego skrępowania? Czy porzuciliśmy swoje „dziecięce ja”? Czy moglibyśmy włączyć się 
w Splasz w galerii, ascetycznym nowoczesnym wnętrzu, choć lękamy się ubrudzić parkiet we własnym mieszkaniu, a gościom każemy zdejmować buty? Spróbujmy. Sztuka to przecież atrament sympatyczny – czas odczytać wiadomość.


Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna


Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna


Adela Rostek, Splasz, happening (cykl), dokumentacja fotograficzna



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz