kwa
Katarzyna Blajchert
Wydział Rzeźby i Intermediów
bez
tytułu
wideo dokumentacja
00:02:14
To
nie jest manifest…
W 2005 roku członkowie Supergrupy
Azorro zadali pytanie krytykom polskiej sztuki,
jak wyobrażają sobie oni polską
sztukę przyszłości (w 2050 roku)? Odpowiedzi zostały „utajnione” i wmurowane w
„kapsule czasu” na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego (działanie odbyło się w
ramach cyklu „W samym centrum uwagi” zorganizowanego przez Centrum Sztuki
Współczesnej w Warszawie).
Intryguje mnie zawartość „kapsuły
czasu”, czy to z czystej ciekawości, czy z potrzeby badawczej - trudno
określić. A może jest tak, że interesuje mnie wyobraźnia współczesnych krytyków,
jak daleko sięga i w jakim aspekcie polskiej sztuki ulokowali swoje nadzieje „pokładane”
w przyszłości.
Całkiem niedawno (2015) została opublikowana
(czyli tym razem „ujawniona”) książka Romana Pawłowskiego # przyszłość, w której autor rok 2045 określił jako wyznacznik
prognoz polskiej kultury (sztuki). W temacie futurologii kultury (i sztuki) z
Romanem Pawłowskim rozmawiali zarówno teoretycy, artyści, aktywiści, krytycy,
jak i kuratorzy. Zatem pole badawcze zostało poszerzone, a z materiałem
zapoznać się można szybciej
niż wyznacza ją data wskazana przez autora.
Od jakiegoś czasu sama zastanawiam się,
dokąd prowadzi ścieżka, na którą większość z nas weszła. Droga grantów,
punktów, tabel, dokumentowania każdego działania. Punkty do stypendium, punkty
do tytułu naukowego, granty na projekt, priorytety grantowe,
te i wiele innych
kryteriów weryfikacji zamierzeń, pracy, pomysłów, dorobku doprowadza
do
niedorzeczności widocznych w wielu sektorach edukacji i kultury. Oczywiście nie
jest
to perspektywa każdego, są gdzieś jeszcze osoby tworzące w obszarze underground’u,
nie zamierzające „spotykać” się z obowiązującą rzeczywistością.
W związku z ogólnym pędem do
zaświadczeń i faktem, że każde działanie podejmowane może (lub też powinno) być
później przeliczone albo zanotowane, udokumentowane,
aby w odpowiednim czasie
stać się użytecznym, coraz mniej pojawia się inicjatyw bazujących na bezinteresownej
potrzebie konfrontacji wyobrażeń z realnością. Zanim powstanie praca
artystyczna (czyli zanim otrzymamy na nią fundusze), powinniśmy wiedzieć, jak
będzie wyglądała, kto ją będzie „pokazywał”, jakie cele spełni, gdy już będzie
„powołana do życia”, kto i dlaczego zostanie jej odbiorcą.
Weryfikuje – urzędnik…w lepszym
przypadku komisja specjalistów. Punktowane wystawy robimy sobie nawzajem, ja
tobie – ty mnie, tak żeby się liczyło, na akademii „robione są” wystawy studentów,
z minimalnym ich zaangażowaniem, bo udział w wystawie „się liczy”, jej
założenia, „bycie” już mniej. Dokumentacja zdaje się być ważniejsza od
przedsięwzięcia (jest ona przecież jednym z elementów, z których projekt jest
rozliczany, czy na podstawie których urząd dokonuje oceny naszej pracy). Swoimi
działaniami legitymizujemy i popieramy świat sztuki „projektowalnej”(rozumianej
w tym miejscu, jako celowej, zgodnej
z wytycznymi), edukacji tabelkowej,
wpisywania się w urzędnicze struktury, a sektor NGO-sów nie jest już
alternatywnym działaniem (taki sam system grantowy, start w projektach).
Można tak w nieskończoność, bo
przykładów absurdu na każdym poziomie „egzystencji” projektowej jest jeszcze
więcej, ale przecież je wszyscy znamy, bez względu na to, czy dotyczy to
studentów, czy dydaktyków. Oczywiście można się zbuntować, nie pisać, nie
wpisywać się w tabele. Tak czynią nieliczni. Jednak bardziej problem polega na
braku grupy, kontrkultury, nonkonformistów, którzy „łącząc się” – bo w grupie
siła rozpoczęliby wypracowywanie nowych metod, propozycji i rozwiązań.
Dlaczego aż tak długi wstęp
przypisany do wideo Katarzyny Blajchert?
Dokumentacja Katki to raczej szkic
czy wspomnienie niezależnej inicjatywy.
Niezależnej od czego? Właśnie od
struktur Akademii, od dydaktyków i punktów stypendialnych. Materiał Katarzyny Blajchert o tym „nie mówi”, ale
jest realizacją odnoszącą się do projektu, który został sfinalizowany w
styczniu 2016 roku. Troje młodych ludzi z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych:
Katarzyna Blajchert (V rok, Kierunek: Intermedia), Patryk Różycki (IV rok,
Kierunek: Malarstwo), Paula Sołtan (II rok, Specjalności: Fotografia),
„popełnili” wystawę w dawnej suszarni zwyczajnego mieszkalnego bloku
w gdańskim
Wrzeszczu. Działanie to urzekło mnie bezpretensjonalnością motywów. Miało ono –
jak określili uczestnicy - charakter ćwiczenia, na każdym z poziomów, który
chcielibyśmy przeanalizować. Mamy zatem: samodzielną próbę znalezienia
przestrzeni zaadaptowanej do wystawy (wystawy „na chwilę”), ryzyko pracy
grupowej (albo też odniesienie się do idei community arts), sprawdzenia prac
budowanych w danym miejscu
z materiałów zastanych, jednak z założeniem
nieingerowania w przestrzeń (nie zmieniania jej), jak również wybranie i
„ustawienie” prac już istniejących (dobór był następujący: pokazujemy to co
jednorazowo zdołamy przynieść sami – bez niczyjej pomocy, ciężarówek itp.).
Mogłabym powiedzieć, nad wyraz poprawne założenia ćwiczenia, nad wyraz
poprawnie zrealizowane. Jednak ważniejsze dla mnie staje się podjęcie działania
- jest to jaskółka, która oczywiście wiosny nie czyni, ale niesie ze
sobą…powiew świeżości.
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja
|
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Katarzyna Blajchert, bez tytułu, wideo dokumentacja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz